Intymna, bolesna a zarazem uniwersalna historia o dojrzewaniu i konstruowaniu własnej tożsamości – o tym, co znaczy być Grekiem, być Polakiem, być „skądś”.
Dionisios Sturis wraca z kontynuacją bestsellerowego tomu „Grecja. Gorzkie Pomarańcze”. Nagradzany autor domyka reporterski dyptyk o współczesnej Grecji. Apo pu ise? Skąd jesteś? – pytają siebie nawzajem Grecy, gdy chcą wiedzieć, z kim mają do czynienia. To niewinne pytanie – o geografię, rodzinną wioskę, o ojca – w ostatnich latach zyskało dodatkowe, mroczne oblicze: stało się okrzykiem bojowym faszystów z partii Złoty Świt. Często było ostatnią rzeczą, jaką zanim zaczęły się ciosy słyszały ofiary ksenofobicznej przemocy – imigranci i uchodźcy, ale też niewystarczająco „greccy” Grecy, jak raper Pawlos Fyssas, zabity przez „złocistych” w 2013 roku. Kiedy mordercy ze Złotego Świtu stanęli za to przed sądem, rozpoczęła się walka o grecką demokrację.
„Trasę spaceru wybrałem nieprzypadkowo. W przewodniku turystycznym można by ją nazwać: „Zagłębie biedy i marności – śladami greckich neofaszystów”. Oczywiście taki rozdział w większości przewodników nie mógłby zaistnieć, bo kto z turystów chciałby czytać o przemocy, o krwi wsiąkającej wateńskie chodniki, o bezkarnych nożownikach, o współczesnych pogromach, o ksenofobii? Nazbyt by się to kłóciło z turystycznym wyobrażeniem Aten. Śladami Meliny Mercouri, śladami otomańskiej przeszłości, śladami rewolucji, śladami niemieckich urbanistów, śladami neoklasycystów, śladami okupacji, starożytnymi śladami, olimpijskimi śladami, poznając ateńskie wzgórza, poznając ateńskie pomniki, ateńskie place w pigułce, „wielki ateński spacer”– to wszystko owszem i jak najbardziej. Ale nie marność, nie neofaszyści.
„Kalimera, where are you from?” – pytają czasem turystów uśmiechnięci restauracyjni naganiacze. I gdy ci przystają i uprzejmie odpowiadają, sprytni Grecy zagarniającym gestem
już ich prowadzą do stołów wyłożonych papierową ceratą. Mało ich obchodzi, skąd są ich goście, ważne, że przywieźli pieniądze. W końcu żołądki wszyscy mamy podobne. Ale gdy dokładnie oto samo imigrantów pytają neofaszyści z partii Złoty Świt, nie siląc się nawet na angielski, tylko wyrzucając w powietrze głośnym, zastraszającym tonem: apo pu ise?, skąd jesteś– stawka jest większa. Gra może toczyć się o życie. Nie rozumiałem tego, gdy blisko dekadę temu zająłem się opisywaniem greckiego kryzysu. Uważałem Złoty Świt za margines, za społeczno-politycznego potworka, który nie będzie miał szansy pokazać, jak bardzo jest groźny, bo w krytycznym momencie zanihiluje go swą cudowną mocą demokracja, rozprawi się z nim prawo, wywiozą go na taczkach i utopią w morzu ludzie pamiętający dramat hitlerowskiej okupacji. Ale potwór rozdymał się, utył na niepamięci, historycznej niewiedzy, na głupocie, bezradności, nieprzenikliwości, na prostackim rozumieniu wolności słowa, zgroźniał, aż w końcu zaatakował.”