Pisał o niej w dziennikach i w listach, ślady podobieństwa do niej mają bohaterki jego opowiadań. Byli ze sobą bardzo związani, zaprzyjaźnieni, ale czy to można nazwać szczęściem? Od choroby umysłowej uciekała w religię, bywała zagubiona, wylękniona, nierozumiana. Ale miała także umysł błyskotliwy, intelektualną siłę i talent. Zbyt długo czekała na swoją biografię. Teraz ją ma. O Annie Iwaszkiewicz, żonie jednego z gigantów polskiej literatury, mówi SYLWIA GÓRA, autorka nowej książki „W stronę Anny”.
Pyta Magdalena Mikołajczuk.
Partner: Wydawnictwo Marginesy
O AUTORCE:
Sylwia Góra
Kulturoznawczyni, literaturoznawczyni, doktorka nauk humanistycznych, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu, autorka książki „Ewa Kierska. Malarka melancholii” (2020) oraz „Kobiety, których nie ma. Bezdomność kobiet w Polsce” (2022), animatorka kultury, szefowa działu literackiego w Kulturze Liberalnej.
O KSIĄŻCE:
Hania Lilpop, późniejsza Anna Iwaszkiewicz, zasłużyła na swoją biografię już dawno temu! Jej cechy posiadają bohaterki tekstów Jarosława Iwaszkiewicza – Wilda z „Hilarego, syna buchaltera”, tytułowa Anna z „Anny Grazzi” i Joanna z „Matki Joanny od Aniołów”. Echa ich wspólnego życia w podróży znajdujemy w tomie poetyckim „Mapa pogody”, ale przede wszystkim Anna jest obecna w jego „Dziennikach” i korespondencji. Choć jej postać nie jest zupełnie wyrugowana z historii literatury, aż do teraz nie było równie intymnego jej portretu.
Kim była jedna z najlepiej znanych małżonek w historii literatury polskiej XX wieku? Muzą, ostoją, przyjaciółką. Panienką z dobrego domu, zagubioną, zranioną i osamotnioną po odejściu matki i samobójczej śmierci ojca, czasem bezwolną i niepewną. Kobietą borykającą się z chorobą psychiczną, która w poszukiwaniu spokoju i pewności uciekała w niezrozumiałe dla wielu religijne światy. Ale też – a może właśnie przede wszystkim – intelektualistką, tłumaczką i twórczynią.
Sylwia Góra rekonstruuje jej życiorys z fragmentów. Listów, które Anna pisała przez całe życie – głównie do męża, ale także do innych członków rodziny i do przyjaciół. Dzienników prowadzonych przez młodziutką, a potem dojrzałą już Annę. I tego, co w swoich dziennikach, listach i wspomnieniach napisali o niej inni.
FRAGMENT KSIĄŻKI:
„(…) Krzyś to książę Krzysztof Radziwiłł, z którym Anna – co już zostało wspomniane – dwukrotnie potajemnie się zaręczyła. Spotkanie Anny i Jarosława najprawdopodobniej nie było zatem, jak chciałaby historia powtarzana przez wielu, miłością od pierwszego wejrzenia. Nie powinno nas to zresztą dziwić. W latach dwudziestych XX wieku bardzo rzadko to wielkie, romantyczne uczucie było powodem zawierania małżeństw, wręcz przeciwnie – rządził rozsądek albo rodzinne decyzje.
Obaj narzeczeni Hani nie podobali się jej ojcu, ale wygląda na to, że łatwiej było przekonać go do poety, choć nie obyło się bez prób rozdzielenia narzeczonych przez rodzinę młodej Hani.
Lilpopowie jednak w tym przypadku nie musieli słuchać plotek o tym, że to dla bogatej jedynaczki za wysokie progi. Poza tym z pewnością Stanisław Lilpop zdawał sobie sprawę z zainteresowań córki i jej miłości do sztuki. Zięć poeta, zarabiający na dom „piórkiem”, jak sam o sobie mawiał, był przez długi czas obiektem rodzinnych żartów, ale to właśnie Iwaszkiewicz dzięki talentowi pisarskiemu uratował rodzinę od bankructwa i sprzedaży Stawiska już po samobójczej śmierci teścia.
Czy małżeństwo Anny i Jarosława trwałoby tak długo, gdyby łączyły ich tylko te dwie – finansowe i towarzyskie – kwestie, w dodatku wypowiedziane w literaturze (a więc obarczone pewną dozą kreacji)? Ich relacja była czymś więcej. Przede wszystkim połączyły ich podobne zainteresowania oraz przyjaźń i szacunek, o czym przeczytamy w dziennikach Anny (…)”