Opowieści NIE BĘDĘ TWOJĄ LALECZKĄ Spotkanie z JESSIE BURTON

„Miniaturzystkę” przeczytały już miliony ludzi w 40 różnych językach. Brytyjska pisarka JESSIE BURTON zadebiutowała tworząc jeden z największych bestsellerów ostatnich lat.
Jej powieść była inspirowana życiem Petronelli Oortman, której XVII-wieczny domek dla lalek zdobi zbiory Rijksmuseum w Amsterdamie. Teraz poznajemy drugą część tej głośnej książki – „Złoty dom” w tłumaczeniu Anny Sak.
O życiu kobiet zamykanych w złotej klatce przywilejów i konwenansów, o starym jak świat pragnieniu emancypacji, a także o sile detalu w literaturze autorka opowiada Mateuszowi Trojanowi.
Z języka angielskiego tłumaczy Anna Rosiak.
Po spotkaniu autorka podpisuje książki.

Partnerzy wydarzenia: Fundacja British Council oraz Wydawnictwo Literackie

JESSIE BURTON

Jessie Burton jest autorką “Miniaturzystki”, “Muzy” i “Wyznania”  (znalazły się na listach bestsellerów „The Sunday Times” oraz „The New York Times”), a także książek dla dzieci: Marzycielki oraz Medusa. W roku wydania sprzedaż Miniaturzystki przekroczyła nakład miliona egzemplarzy na świecie, a w 2017 powieść trafiła na mały ekran za sprawą serialu emitowanego w BBC One. Książki Jessie Burton przetłumaczono na 40 języków, a jej teksty prasowe ukazują się regularnie w brytyjskich gazetach i magazynach.
Autorka mieszka w Londynie.

  • Gościni: Jessie Burton
  • Rozmawia: Mateusz Trojan
  • Data: sobota, 24 czerwca 2023, Godz. 14:00
  • Miejsce: Big Book Cafe MDM – ul.Koszykowa 34/50
  • Rodzaj spotkania: Wydarzenie bez transmisji. Po prostu bądź!
O książce

„Złoty dom” Jessie Burton
tłumaczenie Anna Sak
Wydawnictwo Literackie

„Złoty dom” to wspaniała, wielowymiarowa opowieść o ambicji, tajemnicach i marzeniach oraz determinacji młodej kobiety, która pragnie sama decydować o swoim życiu.

Kontynuacja sprzedanej w milionie egzemplarzy powieści „Miniaturzystka”. Nowy międzynarodowy bestseller Burton, przenosi do pełnego tajemnic domu Nelli w XVIII-wiecznym Amsterdamie i opowiada historię o miłości i przeznaczeniu.

1705, Amsterdam. Thea Brandt kończy osiemnaście lat i jest gotowa powitać dorosłość z otwartymi ramionami. W miejskim teatrze czeka na nią miłość jej życia, ale w jej rodzinie nie dzieje się dobrze – ojciec, Otto i ciotka Nella kłócą się bez końca, a rodzina Brandtów wyprzedaje meble, żeby mieć co jeść. W dniu, kiedy Thea przyszła na świat, jej matka go opuściła, a sekrety przeszłości zaczęły przejmować kontrolę nad teraźniejszością.

Nella pragnie ocalić rodzinę, zachować pozory i znaleźć dla Thei męża, który zapewni jej bezpieczną przyszłość. Zaproszenie na najbardziej ekskluzywny bal w Amsterdamie niesie radość i nadzieję – może los w końcu uśmiechnie się do nich?

Zamów w naszej księgarni z autografem
Miniaturzystka Złoty dom
Fragment Książki
Whitney leaning against a railing on a downtown street

— Jak wspominacie dzień moich narodzin? — pyta. Na dywaniku, na fotelu — milczenie. Cornelia sięga po następną bułkę i nakłada jajecznicę.
— Przecież wszyscy przy tym byliście — mówi Thea. — No więc?
Ciotka Nella spogląda w stronę ojca Thei. Ten odwzajemnia spojrzenie.
— Byłeś przy tym, tatku, prawda? — dopytuje Thea. — Czy może przyszłam na świat sama?
— Wszyscy przychodzimy na świat sami — zauważa ciotka.
Cornelia przewraca oczami, ojciec milczy. Zawsze to samo.
Thea wzdycha.
— Nie cieszyliście się z moich narodzin. Ożywiają się i patrzą na nią w osłupieniu.
— Przeciwnie! — wykrzykuje Cornelia. — Cieszyliśmy się bardzo! Byłaś dla nas błogosławieństwem!
— Coś się wtedy skończyło — nie odpuszcza Thea. Ciotka przymyka oczy.
— Ale i coś się zaczęło — oponuje ojciec. — To był najlepszy możliwy początek. A teraz: czas na podarki. Thea wie, że została pokonana — znowu. Najłatwiejsze wyjście: zjeść jeszcze jedną bułkę z masłem i rozpakować prezenty. Pudełko jej ulubionych herbatników cynamonowych od Cornelii, a od ojca i ciotki — a więc zwracają uwagę przynajmniej na jakąś część jej osobowości — dwa bilety na przedstawienie Tytusa, dziś po południu.
— Miejsca na galerii? — Thea czuje żywsze bicie serca.
To naprawdę szczodre. — Ach, dziękuję!
— Nie co dzień kończy się osiemnaście lat — uśmiecha się ojciec.
— Na pewno będziemy się dobrze bawić — rzuca Cornelia. — Ty i ja.
Thea ogląda ich rozpromienione twarze. To jasne, że zaplanowali, kto jej będzie towarzyszył — a takie rozwiązanie ma sens, gdyż ojciec będzie musiał za chwilę wyjść do swojej pracy kancelisty w Kompanii Wschodnioindyjskiej, a ciotka nie przepada za teatrem.
— Dziękuję, Cornelio — mówi, a jej dawna niania podaje jej dłoń do uściśnięcia.
Tytus jak mało która sztuka ocieka przemocą, a Thea najbardziej lubi romanse. Leśne sielanki, senne marzenia na wyspach, gdzie wszystko tak się gmatwa, nim na powrót stanie się proste. Thea nieustannie zaciąga ciotkę albo Cornelię do miejskiego teatru, odkąd skończyła trzynaście lat. Przychodzą wcześnie, płacą za wstęp i dodatkowo po dwa stuivery za miejsca stojące — bez szans na balkon, nie wspominając już o loży — i czekają, aż sześćset dziewięćdziesiąt osiem innych ludzkich ciał zapełni budynek. Ucieczki w komedię albo tragedię są dla Thei niczym powroty do domu. Jako szesnastolatka metodą błagań i pochlebstw, mimo zagorzałego sprzeciwu Cornelii, nakłoniła rodzinę, by ta pozwoliła jej od czasu do czasu pokonać w pojedynkę ten pięciominutowy odcinek dzielący ich dom od teatru, pod warunkiem że po spektaklu wróci prosto do domu. Do momentu poznania Waltera za kulisami pół roku temu Thea dotrzymywała swojej części umowy. Ale rzeczywistość się zmienia. Konieczne są pewne fortele. Spędzane z nim chwile doliczała do czasu trwania spektakli. Zmyślała nawet tytuły oraz terminy przedstawień, by móc zakraść się za kulisy i go tam zastać. Rodzina nigdy niczego nie podejrzewała. Ani razu nie sprawdziła, czy ta farsa albo tamta tragedia jest naprawdę grana. I choć Thea chwilami czuje wyrzuty sumienia, miłość jej i Waltera jest zbyt ważna. Mają swój romans, niespisany, rozgrywający się na tyłach Schouwburga, a jego słów — zapisanych w sercu — nic nie wymaże. Thea wie, że nigdy z niego nie zrezygnuje.
— Nie zapomnij o dzisiejszym wieczorze — upomina ją ciotka. Thea podnosi wzrok znad trzymanych w dłoni biletów.
— Dzisiejszym wieczorze?
Widzi to: szybki, płytki wdech, znak, że ciotka jest poirytowana.
— Zapomniało ci się? — mówi ciotka Nella. — Bal u pani Sarragon z okazji Epifanii. Theo, to cud, że nas zaproszono. Niby po co umizguję się do Clary Sarragon już od Świętego Michała?
Thea zerka na kamienną twarz ojca i postanawia zaryzykować.
— Nie lubicie tych ludzi. Po co tam w ogóle idziemy?
— Bo tak trzeba — odpowiada ciotka Nella, podchodząc do wysokich i szerokich okien salonu, by wyjrzeć na Herengracht, kanał Pański.
— Ale dlaczego? — drąży Thea.
Nikt nie odpowiada, więc Thea postanawia wyciągnąć ostatnią kartę w swojej talii.
— Czy Clara Sarragon nie jest aby właścicielką plantacji w Surinamie?
Atmosfera w pokoju gęstnieje. Thea wie, że ojciec trafił do tej kolonii i tam stał się niewolnikiem, a gdy miał szesnaście lat, jej dziś już nieżyjący wuj sprowadził go do Amsterdamu. Słyszała tylko jedną opowieść o tamtym czasie, od Cornelii — o tym, jak amsterdamki kładły ojcu na włosach śpiewające ptaszki; ten obraz zawsze wywoływał u Thei zażenowanie. Poza tym Thea nie ma dostępu do tej studni, na której dnie ukryta jest prawdziwa wiedza o przeszłości ojca. O tym, gdzie był przed przybyciem do Surinamu albo jak wyglądał jego pobyt w kolonii, nie wie nic. On sam nigdy o tym nie mówi.