O zapiskach, w których sny o końcu świata łączą się z niespełnionym pragnieniem niebycia Polakiem i o tym, czym byłoby życie bez poczucia humoru, mówi pisarz KRZYSZTOF VARGA.
Rozmawia Roman Bielecki OP
Czyta Aleksandra Justa
Partner: Wydawnictwo Iskry
„Obudziwszy się w stanie niezrozumiałej euforii, połączonej z bezdenną rozpaczą postanowiłem rozpocząć wreszcie te zapiski dziennikowe” – tak w kwietniu 2018 roku Krzysztof Varga rozpoczyna swój diariusz. Kilka zdań później, pięćdziesięcioletni pisarz dodaje: „Doszedłszy (…) do symbolicznego wieku uznałem, że czas stanąć w prawdzie i zderzyć się z rzeczywistością”. Varga zapisuje swoje myśli przez kolejne miesiące, by zakończyć narrację w marcu 2020 roku, kilka dni po ogłoszeniu w Polsce stanu epidemii.
W swoim dzienniku pisarz jest przede wszystkim czujnym obserwatorem. Raz zatroskanym i pesymistycznie spoglądającym na otaczający świat filozofem, częściej ironicznym i sarkastycznym komentatorem rzeczywistości. „Dziennik hipopotama” to opowieść osobista – dowiemy się z niej, jakie książki czyta autor, jakie oglądał filmy i z kim się posprzeczał, ale przede wszystkim poznamy jego wciągające i bardzo analityczne przemyślenia. A już najbardziej jest „Dziennik…” wnikliwą obserwacją zmian zachodzących w kulturze, polityce, na rynku książki i w mediach. Varga pisze językiem, jaki znamy z jego powieści – z humorem i dystansem, świetnym formalnie i celnym w złośliwych nierzadko pointach. W odróżnieniu od wielu wydanych w ostatnich latach dzienników, Varga nie zajmuje się swoim wnętrzem. Nie pisze o najintymniejszych rozterkach, nie dowiemy się w co się ubrał na galę Fryderyków, z kim sypia i jakie wino lubi najbardziej. To, na czym się skupia to nasza wspólna rzeczywistość – jej absurdy, najważniejsze wydarzenia i uniwersalne pytania. Dzięki zapiskom Vargi to nasze dziwaczne i pełne znaków zapytania „teraz” staje się trochę bardziej zrozumiałe.
Pisarz, felietonista. Jeden z najpopularniejszych i najbardziej lubianych literatów w Polsce. Laureat wielu nagród i kolekcjoner nominacji do prestiżowych wyróżnień. Pisze dużo i różnie.
Autor licznych powieści: Chłopaki nie płaczą, Śmiertelność, Tequila, Karolina, Nagrobek z lastryko,Aleja Niepodległości, Trociny, Masakra, Sonnenberg. Za Nagrobek z lastryko autor otrzymał nagrodę Książka Zimy 2006/2007. Pisze także eseje, jak Bildungsroman czy 45 pomysłów na powieśćza który otrzymał nagrodę Fundacji Kultury. Wspólnie z Pawłem Duninem-Wąsowiczem opublikował słownik literatury najnowszej Parnas Bis. Słownik literatury polskiej urodzonej po 1960 roku, współtworzył antologię wierszy najnowszych Macie swoich poetów. Pisze książki o historii i kulturze Węgier: Gulasz z turula, Czardasz z mangalicą, Langosz w jurcie. W 2016 roku ukazała się także Setka czyli zbiór 100 najlepszych felietonów autora, publikowanych wcześniej w „Dużym Formacie” – magazynie „Gazety Wyborczej”. Niedawno wydał biografię Edmund Niziurskiego „Księga dla starych urwisów”. Książki Vargi ukazują się w wielu językach. Pisarz mieszka na Mokotowie.
„Wychowany w cieniu traum narodowych, przygnieciony szantażem emocjonalnym, że mam się nieustannie utożsamiać, przeżywać, współodczuwać, identyfikować ze swoim krajem, coraz bardziej zmęczony byłem Polską i jej histerycznością, emocjonalnym rozwibrowaniem, deficytem trwałości. Nic tu nie mogło się zakorzenić i wrosnąć na dekady, stulecia. Nawet jak już zaborcy, okupanci, najeźdźcy nie rozwalają wszystkiego, to demolują moi rodacy, ponieważ wyłącznie zaniechanie bądź destrukcja są im przynależne.
Zazdrościłem Francuzom ich dobrego samopoczucia, Niemcom ich samozadowolenia, dziedzictwa kulturowego Włochom, a oceanu Portugalczykom. Gdybym dziś był dwudziestoparolatkiem, to chciałbym na zawsze stąd wyjechać i rozumiem każdego, kto pragnie porzucić ten kraj, odciąć się od niego i stać się kimś innym. Za późno, za wiele lat tu żyję, na stałe już nie wyjadę, ale po raz pierwszy w życiu wyobrażam sobie, co by się stało, gdybym w 1988 roku został we Francji i nie wrócił do Polski na studia. Zapewne nie zostałbym pisarzem, redaktorem, felietonistą, nie poznałbym ludzi, których tutaj pokochałem i którzy stworzyli moje życie, ale przynajmniej nie byłbym już Polakiem”.