Rzeczpospolita Obojga Narodów potrzebowała mitów i klisz, sięgających aż starożytności. Dlatego opowieść łącząca Sarmatów i Lecha stała się ideologią rosnącego w siłę polsko-litewskiego państwa. Przeciskamy się przez warstwy pamięci, na zmianę idealizowane i demonizowane legendy o szlachcie, by zapytać, jak żyła naprawę. I co w nas z niej zostało.
Opowiada JOANNA ORZEŁ, autorka książki „My, Sarmaci”.
Prowadzi Jakub Kukla.
Partner: Wydawnictwo Port
O AUTORCE:
Joanna Orzeł
Historyczka i polonistka, specjalizującą się w historii kultury szlacheckiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów oraz europejskiej historii kulturowej XVIII w. W swoich pracach rozprawia się z mitami – zarówno istniejącymi w epoce nowożytnej, jak i tymi współczesnymi o epoce nowożytnej. Podejmuje też zagadnienia legitymizacji władzy w XVI–XVIII w. Wykłada historię kultury oraz historię nowożytną w Instytucie Historii Uniwersytetu Łódzkiego.
O KSIĄŻCE:
Rzeczpospolita od morza do morza. Spichlerz Europy. Husaria. Szlacheckie przywileje. Anarchia. Konstytucja 3 maja. Rozbiory. Historia Rzeczypospolitej Obojga Narodów pełna jest mitów i klisz!
Rosnące w XVI wieku w siłę państwo polsko-litewskie potrzebowało wielkiej opowieści sięgającej starożytności, dzięki której dorówna krajom zachodnioeuropejskim. Mit sarmacki mógł spełnić to zadanie. Z pomocą przyszedł Jan Długosz, który — korzystając z mapy starożytnego uczonego z Aleksandrii — połączył dwa mity: Sarmatów i Lecha. Z czasem sarmatyzm stał się obowiązującą ideologią kraju.
W literaturze, sztuce i przestrzeni publicznej szlachta jest albo idealizowana (zwykle przedstawiana jako honorowi rycerze bez skazy) albo demonizowana (pyszni opoje i awanturnicy utożsamiający wszystkie siedem grzechów głównych naraz). Jak jednak wyglądała rzeczywistość szlachty Rzeczypospolitej?
FRAGMENT KSIĄŻKI:
„(…) W zamożnych rodzinach szlacheckich i magnackich pierwszy etap edukacji stanowiła ta pobierana w domu rodzinnym dzięki zatrudnionym prywatnym nauczycielom. Gdy synów było więcej, a różnica wieku nie była duża, młodsi z nich uczestniczyli w lekcjach starszych braci. Tak przebiegało to w przypadku młodego Stanisława Antoniego Poniatowskiego (czyli przyszłego króla Stanisława Augusta). Po latach w swoim pamiętniku wspominał o doskwierającej mu izolacji od otoczenia rówieśników, niemniej doceniał zabiegi rodziców (zwłaszcza matki) służące jak najlepszemu wyedukowaniu dzieci, czyli zapewnieniu właśnie edukacji domowej.
Nauczane treści były bardzo różnorodne — zależały od sytuacji finansowej rodziny oraz dalszych zaplanowanych etapów edukacyjnych. Najczęściej w domu kształcono umiejętność pisania i czytania w języku ojczystym, wykonywania działań matematycznych, uczono łaciny, czasem języków obcych, rysunków i grania na instrumentach oraz genealogii rodziny. Bo przecież szlachcic był nie tyle dzieckiem swoich rodziców, ile przedstawicielem danego rodu szlacheckiego. (…)”