UWAGA: PREMIERA!
Które życie francuskiego pisarza, lotnika i podróżnika było prawdziwe? Czemu przeinaczał fakty i przyjmował pseudonimy? I czy w samobójczym finale był szczery? Opowiada AGATA TUSZYŃSKA.
ŻONGLER. ROMAIN GARY, Wydawnictwo Literackie
Imię? Roman, Romain, Romuszka, Émile.
Nazwisko? Kacew, de Kacew, Gari, Gary, Ajar, Sinibaldi, Bogat.
Urodzony? W Wilnie, w Kursku, w Moskwie, na rosyjskich stepach, w 1914 roku, w maju, w grudniu, po południu… W drodze do ojczyzny, Francji.
Tak Agata Tuszyńska rozpoczyna opowieść o znakomitym francuskim pisarzu, który „wykorzeniony, nigdzie nie znalazł domu. Choć wydawał się obywatelem świata”.
Romain Gary – pisarz, lotnik, dyplomata, współczesny Don Juan. Syn rosyjskiej Żydówki ze Święcian, wychowany w Wilnie i Warszawie. Jedyny w historii dwukrotny laureat najważniejszej we Francji literackiej Nagrody Goncourtów, przyznawanej tylko raz – on po raz drugi zdobył ją pod pseudonimem Émile Ajar za powieść „Życie przed sobą”, przeniesioną potem na ekran – z Simone Signoret w roli głównej, a niedawno – z Sophią Loren. W najsłynniejszej, autobiograficznej powieści „Obietnica poranka”, także niedawno sfilmowanej po raz drugi, opisał swoje wileńskie dzieciństwo i warszawską młodość.
Romain Gary był zdolnym twórcą własnej legendy, nieustannie żonglował różnymi wątkami swojej biografii. We Francji zawsze na parnasie, dwukrotnie żonaty, po raz drugi – z amerykańską gwiazdą filmową Jean Seberg. Zastrzelił się 2 grudnia 1980 roku. Ostatni występ skomentował krótko: „Dobrze się bawiłem. Dziękuję i do widzenia”.
W swej opowieści o barwnym życiu pisarza Agata Tuszyńska próbuje odsłaniać kolejne jego wcielenia. Opowiada o intrygującej i dominującej matce Romaina, Ninie Owczyńskiej, o ich pobycie w Polsce w latach dwudziestych, drodze do Nicei, o dwóch burzliwych małżeństwach Gary’ego, karierze artystycznej i pracy w dyplomacji. Docieka prawdy i przed nią przestrzega. Przedstawia duszę kameleona swego bohatera i konfrontuje z nim własną żydowską tożsamość. Prowadzi swoisty dialog z autorem kilkudziesięciu powieści, które nie przyniosły mu ukojenia.
Po spotkaniu premierowym zapraszamy do obejrzenia specjalnego pokazu filmu “Obietnica poranka”, adaptacji autobiograficznej powieści Romain Gary’ego.
Więcej TUTAJ
Imiona, nazwiska, daty, miejsca. Wszystko się plącze, wyklucza, powraca w kolejnych wariantach w dokumentach, wywiadach i książkach autora „Obietnicy poranka”.
Coś go ciągle powstrzymywało przed uporządkowaniem życiorysu, tak żeby można go było łatwo wpisać w urzędowe rubryki. Jakaś nieumiejętność sklejenia się w całość. Jakby w pojedynczym losie miał się udusić. Kim jestem? Może nikim. Może w ogóle nie istnieję. Woli wiele pouchylanych drzwi, otwarcie na różne możliwości. Wybór w zależności od okoliczności i strategii. Wystarczy grać, by uniknąć konsekwencji, zmylić pościg, ukryć niepotrzebną prawdę. Samemu się ukryć? Czy to pęd do wolności, czy raczej ucieczka ściganego?
Jak powie później jedna z jego postaci: tylko data urodzenia jest ważna, „cała reszta to zwykły snobizm”.
Pomnik chłopca patrzącego w niebo i przyciskającego do piersi kalosz stoi w Wilnie nieopodal domu przy Wielkiej Pohulance 16. Pod tym adresem, w mieszkaniu numer 4, w latach dwudziestych XX wieku spędził dzieciństwo Roman Kacew, późniejszy sławny pisarz francuski, Romain Gary. Niewielka odlana z brązu rzeźba upamiętnia pierwszy poryw serca małego Romana, przyszłego dwukrotnego (!) laureata literackiej Nagrody Goncourtów, autora trzydziestu kilku powieści i co najmniej dwóch pisarskich wcieleń, nazwanego po latach wielkim mistyfikatorem. „Wielki” żonglował losem, „małemu” najpierw wystarczały drobiazgi.
Zobaczył ją, zgrabną czarnowłosą Walę, z ukrycia w składzie drewna, w miejscu gdzie zaczynały się pokrzywy, ciągnące się aż do muru sąsiedniego ogrodu. Miała osiem lat i spore miłosne wymagania. Bo najpierw dla Wali miał zjeść dwanaście robaków i sześć motyli, liście, żwir, kawałek gazety oraz serię niebieskich znaczków z Bawarii, którą ukradł w tym celu z klasera ojca. Potem – i to już było osiągnięcie na miarę popisów Casanovy – przeżuł dla swej ukochanej gumowy but. O mało się nie zadławił, srodze się pochorował, ale cóż… Skoro kariera mężczyzny tego wymagała… Z czasem fantazja pozwoliła dorzucić do tej listy: japoński wachlarz, dziesięć metrów bawełnianej włóczki, kilo pestek czereśni i trzy złote rybki. Myszy. Fakt, żaden uwodziciel świata przed nim tego nie dokonał. Dobrze, że darował piłce, z którą zobaczył pierwszy raz swoją dziecięcą miłość.